15 lutego 2012

Recenzja: Emeli Sandé - Our Version of Events

Adele Emeli Sandé to 25-letnia szkocka piosenkarka, która zabłysnęła w branży głównie jako znakomita tekściara - pisała teksty dla m.in. Susan Boyle, Leony Lewis oraz Cheryl Cole. Następnie nastał okres featuringów, gdy to Emeli bywała (i wciąż jest) zapraszana do współpracy w charakterze wokalistki ze słynnymi brytyjskimi artystami tj. Tinie Tempah, Wiley, Professor Green czy Chipmunk, gdzie pokazała, że śpiewa tak, jak i pisze - czyli znakomicie. To, że wkrótce wyda solową płytę było tylko kwestią czasu. No i doczekaliśmy się.


Our Version of Events to debiutancki album utalentowanej wokalistki Emeli Sandé. W wersji podstawowej znajdziemy tu 14 tracków będących ciekawą mieszanką rnb i soulu, która może nie jest specjalnie odkrywcza, ale i tak trzyma wysoki poziom - posiada swoją klasę i urok. Całość wydana pod patronatem Virgin Records.

Większość materiału została wyprodukowana przez Naughty Boy'a, znanego ze współpracy z największymi angielskimi sławami sceny muzycznej, zarówno tej popowej, jak i bardziej hip-hopowej - gość zna się na rzeczy i potrafi odnaleźć się w każdym gatunku. Dlatego też kawałki wykonane dla panny Sandé wypadają ponad przeciętnie. Jak wspomniałem wyżej, mamy do czynienia z mixem paru gatunków - jednak nie do końca są to klimaty kultowego amerykańskiego rnb przekroju Beyoncé, czy Jennifer Hudson. Jest to coś pomiędzy dotychczasową twórczością Duffy i Ed Sheeran'a, czyli rnb wykonane w iście brytyjskim stylu. Przeważają tu przede wszystkim kwestie gitary oraz instrumentów klawiszowych, natomiast drugi plan zajmują typowe dla rnb bity. Oczywiście całość utrzymana jest w romantyczno-smutnej (ale nie nostalgicznej) konwencji. Fajne to, chociaż mogłoby być troszkę ciekawiej. Mimo wszystko powodów do narzekań raczej nie ma.

Również liryka prezentuje się nie najgorzej. Jej treścią jest to, co w 95% podobnych płyt - zaufanie, nadzieja i samotność, czyli terminy sprowadzające się do tematyki na ogół miłosnej. Nic przełomowego, ale do banału daleko. Natomiast jeśli chodzi o samą formę, to otrzymujemy proste, zazwyczaj krótkie, treściwe zwrotki przeplatane jeszcze krótszymi refrenami. Tekst nie jest napisany z epickim rozmachem i bliżej mu do typowych popowych wstawek aniżeli do muzyki w miarę ambitnej. Nic nadzwyczajnego, standard. Poza tym nie da się ukryć, że Emeli przyzwyczaiła nas do czegoś znacznie lepszego.

Pierwszym singlem promującym owy krążek został wypuszczony jeszcze w wakacje Heaven (swoją drogą, numer bardzo przypomina mi twórczość Yasmin), niezwykle dobry kawałek. Kolejne dwa to Daddy oraz Next to Me, o których trafnie wypowiedział się kolega refresz. Nie ma sensu się więc powtarzać.

Nigdy nie ukrywałem, że brytyjskie rnb nie wywołuje we mnie większych emocji. Jednak tracki z Our Version of Events potrafią przykuć sobą uwagę: z tego wydawnictwa zabieram ze sobą 3 nietuzinkowe single, a poza nimi jeszcze Lifetime oraz My Kind Of Love. Nie doszukałem się tutaj numerów przeciętnych, każdy ma coś, co może zainteresować słuchacza. Rzecz jasna w granicach rozsądku, radzę nie liczyć na genialne dzieło - to po prostu dobre (w paru przypadkach nawet bardzo) produkcje.


Our Version of Events raczej nie przejdzie do historii – materiał jest przyzwoity, naprawdę przyjemny oraz 'na poziomie', aczkolwiek (jak dla mnie) troszkę mało zjawiskowy. Zdecydowanie nie jest to płyta na jeden raz i fanom gatunku (chociaż nie tylko) owa mała zjawiskowość zbytnio nie będzie przeszkadzać, niemniej jednak wiele osób będzie się musiało dobrze wsłuchać, by poznać jej urok. Za debiut ocena 4 i czekam na kolejny krążek.

Zgadzasz się? Podaj dalej:

4 komentarze:

przed premierą Emeli opublikowała na swoim profilu na facebooku kilka akustycznych wersji (występ dla MSN bodajże). muszę przyznać, że te wersje (między innymi "River" i "Mountain") podobają mi się bardziej, niż ich płytowe oryginały.

Daddy już w moim odtwarzaczu. :)

A mnie nawet sie podoba..Mysle ze przed Emeli niezla kariera...

Dla mnie bomba ale każdy ma soje subiektywne zdanie.

Prześlij komentarz