11 sierpnia 2011

Recenzja: Jay-Z & Kanye West (The Throne) - Watch The Throne

Na ten krążek czekałem odkąd tylko został oficjalnie zapowiedziany - w końcu Jay-Z i Kanye West to ikony komercyjnego, lecz porządnego rapu. Czytając zapowiedzi i słuchając przecieków, wiele osób (w tym ja) spodziewało się arcydzieła na miano My Beautiful Dark Twisted Fantasy albo nawet czegoś jeszcze lepszego. Jak wyszło w rzeczywistości – nowy klasyk, średniak, czy  kompletny niewypał? Check It Out!



Watch The Throne jest to pierwsze studyjne wydawnictwo formacji The Throne, czyli dwóch amerykańskich raperów: Kayne Westa i Jay'a-Z. Nagrywany od prawie roku materiał został wydany przez 3 wytwórnie: Roc-A-Fella, Roc Nation i Def Jam. W wersji Deluxe otrzymujemy 16 niezłych tracków będących znakomitym rapem 'z klasą' - nie jest to zwykle uliczne mruczenie, tylko bardziej subtelne i wyrafinowane nawijanie w dobry bit. Mimo to tracki nie są nieziemskie, nie ukrywam, że oczekiwałem czegoś lepszego - ale i tak jest wyborowo.

Co do warstwy muzycznej nie mam większych zastrzeżeń: jest ciekawie i chwytliwie - aż chce się tego słuchać. Co prawda do oryginalności poszczególnych utworów można się doczepić, bo większość z nich czerpie sample ze starszych piosenek, jednak są one na tyle mało znane i nieźle zmixowane, że raczej nie powinna być to wada – wręcz przeciwnie, flow raperów (niektóre autotune'y Westa to przegięcie) całkiem nieźle komponuje się z otrzymaną melodią. Trudno mówić także o monotonii - do słabszych momentów możemy zaliczyć co najwyżej to, że jakiś numer nie cieszy tak bardzo jak poprzedni, ale na pewno żaden nie powinien nudzić. Za podkład odpowiada w większości Kanye West, oczywiście wspierany przez szereg innych producentów, do których należą m.in. Swizz Beatz, The Neptunes, 88-Keys i Mike Dean - naturalnie wszyscy wykonali kawał porządnej roboty, oby więcej takich produkcji.

Na albumie usłyszymy gościnne występy Mr Hudsona (czekam na jego nowy materiał), Beyonce, Franka Oceana i Otisa Reddinga. Może lista nie jest nadzwyczaj imponująca, ale główni artyści (J&K) dopełniają się równie dobrze co duet Bad Meets Evil, a może nawet i lepiej. Dorzucając do nich tych parę ww. głosów, powstaje bardzo bogata i kolorowa gama przyjemnych dla ucha dźwięków – dodatkowi goście tylko psuliby ten efekt. Czyli featuringi jak najbardziej na tak.

Tematyka utworów jest na tyle różnorodna, że dość długo zajęłoby opowiadanie o poszczególnych wątkach. Niemniej jednak motywem powtarzającym się prawie zawsze są pieniądze. Czasami jest mowa o biedzie, wysokich cenach, standardach w jakich żyją ‘przeciętni’ amerykańscy raperzy, a czasami o bogactwie i luksusie na jakie mogą sobie pozwolić – Jay i Kanye wiedzą o tym najlepiej, przecież oboje znaleźli się w pierwszej trójce najlepiej zarabiających raperów 2011. Ogólnie, z tekstu jestem nawet zadowolony, chociaż szału nie ma.

Pierwszym singlem promującym płytę został wydany w połowie stycznia H.A.M, czyli całkiem dobry numer, jednak lekko poniżej poziomu reszty. Nieco lepiej wypada kolejny, stosunkowo świeży singiel Otis z udziałem legendarnego Otisa Reddinga. Istnieją również plotki, że trzecim singlem ma być trochę słabe Lift Off, w którym możemy usłyszeć Beyonce – aczkolwiek nie jestem pewien, czy zostało to oficjalnie potwierdzone.

WTT urzekł mnie wieloma kawałkami, z których pewnie większość z pewnością trafi na mój odtwarzacz. Chodzi m.in. o Welcome To The Jungle, Why I Love You, The Joy i Made in America - głównie wyróżniają je pomysłowe sample. Ale to tylko moje skromne zdanie, nie trzeba się nim sugerować…

Potencjał LP’a z pewnością zauważą fani amerykańskiego czarnego rapu. Niektórym może się wydawać, że jest głęboko przeżarty komercją, i że The Throne połączylo siły tylko po to, by powiększyć swój majątek wypuszczając radiowe, plastikowo-rapowe piosenki - nic bardziej mylnego, w końcu radiowy target raczej tym pogardzi. Poza tym, również osoby szukające dobrej muzyki niezależnie od jej gatunku powinny znaleźć tutaj coś dla siebie. Gorąco polecam.

Nie ma wątpliwości, że Watch The Throne osiągnie wysoki sukces komercyjny trafiając do czołówki najlepiej sprzedających się albumów w USA i wielu innych krajach. Co prawda genialnego ‘My Beautiful...’ nie przebije, ale i tak nie ma na co za bardzo narzekać, w sumie to bardzo dobra produkcja dopracowana pod prawie każdym względem z bardzo niewielkimi ubytkami. Nic, tylko przesłuchać. Obowiązkowo!

Przydatna recenzja? Dołącz do blogowego fanpage'a na facebooku - info o nowych recenzjach na Twojej tablicy!

Zgadzasz się? Podaj dalej:

3 komentarze:

Płyta jest mega dobra :)
A Lift Off jak dla mnie nie jest w cale słabe, wręcz przeciwnie :)

Uwielbiam Westa, aczkolwiek byłam lekko zawiedziona WTT. Wolę solowe projekty Kanye. My Beautiful Dark Twisted Fantasy najlepszym przykładem

Oj nie zgodze sie zby LIFT OFF było slabe w stosunku do innych na plycie, jest to jeden z kawalków który z miejsca mi sie spodobal.
Recenzja fajna, warstwa muzyczna płyty jest swietna, tekstowa roznie bywa, podobaja mi sie produkcje Kanyego i chyba jestem troche za malo krytyczny dla jego dokonan.

btw. niedawno wyszla plyta Kanye'go Cruel Summer i jest kolejna solidna produkcja, bit w utworze Higher po prostu powala na kolana (pod warunkiem odsłuchu ogyrinalnej plyty na dobrym sprzecie stereo).

Prześlij komentarz